poniedziałek, 31 marca 2014

PODBIJAMY TORUŃ

Koniec marca to pierwsze zawody w ramach Kujawsko - Pomorskiego Pucharu i 2 zawody w ramach PLD 2014. Miejsce znajome, Toruń - Barbarka.
Tym razem trochę nietypowo, ponieważ zawody w niedzielę, dodatkowo zmiana czasu, czyli śpimy krócej. Po prostu BOMBA. Jedziemy na zawody tylko z Jackiem i 3 psiakami (Piorunem, Rudym i Lupkiem) - start 7:40. Dzwoni budzik 6:15, czyli 5:15 :) Ale co tam trzeba wstawać. Szybkie śniadanie - przepyszny makaronik z cukinią i suszonymi pomidorami - palce lizać, Lupkowi chrupki ACTIV, a dalej dylematy związane z pakowaniem, CO ZABRAĆ? Zabrać, co trzeba :) Spakowany poszedłem jeszcze na spacer z psem.

Po chwili pojawił się Jacek z haszczakami. Pakujemy się i jedziemy. Około 10 jesteśmy na miejscu. A tam już pierwsi zawodnicy, sponsorzy rozkładający stoiska. Zapisani przez Grzegorza, obdarowani przez Zbyszka pakietami startowymi idziemy się przebrać. Trzeba się też zabrać za planowanie trasy. A tutaj, jak to na LONGu, mapa cała nasza. Pkt. dla poszczególnych tras zgrupowane w trzech miejscach, a między nimi spore odcinki dla biegaczy. Będzie wesoło. Trasa opracowana. Zaczynamy od Longa na wschodzie, dalej mid na zachodzie, a na koniec fitness na południu.

Zbliża się 11:00 zaraz startujemy. Pogoda - marzenie. Jakieś 17 C, w słońcu zdecydowanie więcej. Bezchmurne niebo. Bajka. Zaczęła się odprawa, najważniejsza informacja to, z której strony złapać pkt. 13, inaczej można spotkać się z płotem :)
 fot. Zbigniew Skupiński 
fot. Zbigniew Skupiński 





11:15 startujemy. Lecimy na wsch. do pkt. 20. Do przebiegnięcia ok. 4,5-5 km - założyliśmy ok. 40 min. Cel został zrealizowany i po 38 min. byliśmy na miejscu. Pierwsze 3,5 km było idealne do przebiegnięcia, ale już za os. Słonecznym w lesie był uciążliwy piach, a pamiętając ostatnie zawody w Toruniu i okolice poligonu postanowiliśmy uważać na drogę, ponieważ jest tam więcej ścieżek niż na mapie. Następnie bezproblemowo 19. W drodze do 18 mieliśmy postój na moczenie w strumyku, z czego psiaki były bardzo zadowolone.

W drodze powrotnej ponowna kąpiel i dalej do pkt. 17. Te 700 m. było jak smażenie się na patelni, słoneczko paliło, że lepiej nie mówić.

Chwilę później byliśmy z Jackiem na pkt. 17, chociaż z drobnym błędem nawigacyjnym. Jedna z granic był zarośnięta i jej nie przyuważyłem i poszliśmy jedną dalej, ale błąd ekspresowo nadrobiony. Z 17, niecałe 2 km do pkt. 15 - skraj mokradeł - zapowiadało się nieźle. Po wyjściu z lasu na 15 lecieliśmy na przełaj przez jakieś ściernisko, przedzierając się przez jakieś trzciny. Na szczęście pkt. był widoczny z daleka, więc nie było problemu z określeniem trasy, dodatkowo, koczujące w krzakach dziki przygotowały nam przejście. Rekompensatą za przeprawę był wspaniały widok na radioteleskop, toruńskiego obserwatorium.



I tutaj 3 zdjęcia, 2 z pkt. 15 i jeden z bliska :)

Z 15 ruszyliśmy w kierunku pkt. 16, też na przełaj i po chwili byliśmy na miejscu. I tutaj kolejny błąd nawigacyjny. Zamiast ruszyć w kierunku 14 - już na mid. zacząłem kierować się, ponownie w stronę pkt. 17 (tak zaznaczony miałem pierwszy wariant trasy), mapa złożona i tak ... Plusem było to, że doszliśmy do strumienia i psiaki mogły ponownie się wykapać. Po drodze, na pewno trochę nadgoniliśmy ponieważ udało nam się w pewnym momencie przegonić rowerzystów. Jacek stwierdził nawet, że dostaniemy mandat na przekroczenie prędkości :)

Przeprawiliśmy się przez szosę - witaj traso MID. Tutaj początek zaliczyliśmy spacerkiem, robiąc sobie po drodze przerwę na posiłek regeneracyjny zarówno dla nas jak i dla psiaków. W Różankowie musieliśmy wdrapać się na wiadukt i dalej już prosta do pkt. 14. Prosta, ale w otwartym terenie, czyli PATELNIA !!! Podsmażeni dotarliśmy do 14, po drodze widzieliśmy jeszcze kilka osób z mida, co nie powiem nas trochę podbudowało. Z pkt. 14, z górki na pazurki do torów i zgodnie z instrukcjami Zbyszka i bez problemów znajdujemy pkt. 13. Do pkt. 12 udaliśmy się granicą i w pewnym momencie staję, a Jacek mówi, że chyba jesteśmy już za daleko. "Chyba masz rację" odpowiadam i obracam się przez lewe ramię i idealnie na naszej wysokości jest pkt. 12 :) Zaliczony. Kolejne 2 pkt. 11 i 10 zaliczone bez problemu, no może pomijając wspinaczkę po 11. Przy pk. 10 spotykamy jeszcze jedną ekipę z mid'a, a my robimy sobie krótką przerwę wodopojową przy bunkrze.


Z 10 kierunek na pkt. 9, zagadką zostawało dla nas, czy będzie jak przedostać się na drugą stronę strumienia. Okazało się, że nie, więc gdzie strumyk płynie z wartka, trzeba zdjąć buty i skarpety i się przeprawiać. Miło było pomoczyć nogi.

Za strumieniem poszliśmy nie tą granicą co potrzeba i na wysokości polany musieliśmy ok. 150-200 m przebić się przez las. Pozostała część trasy zapowiada się biegowo, ale nie dla nas po 23 km i pozostał nam bieg na zmianę z marszem. Przy pkt. 8 psiaki ponownie mogły skorzystać z kąpieli. A dalej długa prosta do pkt. 5, połowę pokonaliśmy granicą osłoniętą od słońca, a potem część na PATELNI :)

Po pkt. 5, pkt. 7 z drobną przygodą. Zbliżamy się do właściwej granicy i widzę jest pkt. biało-pomarańczowy mini się z oddali. Ale, chyba się Zbyszek pomylił bo jest za blisko drogi i powinien być za wzniesieniem, a nie na nim. Najważniejsze, że jest. Zbliżamy się, a tu niespodzianka. Przerwaliśmy "grę wstępną" na pikniku. Pani w białej bluzeczce i Pan już prawie nie miał na sobie w czerwonej. W miłosnym uścisku z daleka wyglądali jak lampion :) Jak nas zobaczyli, wiedzieli, czego szukamy i powiedzieli, kawałek dalej. I tak pkt. 7 "ZALICZONY" :) Z 7 idealnie złapaliśmy 4 i dalej pkt. 6, który też wydawał się bezproblemowy. Ominęliśmy górkę kierując się na azymut na pkt. 6. Jesteśmy we właściwym miejscu, a tu nic. Pierwsza myśl, to nie ta granica. Zaczęło się więc czesanie terenu i sprawdzanie. Po pewnym czasie w okolicy pojawiła się ekipa z mid'a i też szukają. W akcji desperacji naszliśmy pkt. od północy i ... dalej NIC. Wszyscy szukają. Czas leci. Dobra, koniec, czas wykonać telefon do przyjaciela. Zadzwoniłem do Zbyszka i okazało się, że ktoś uprowadził pkt. 6 dla okupu. 30 min. w plecy, niepotrzebne nerwy i dodatkowe zmęczenie, lecimy dalej. Zostały już tylko 3, 2 i 1, które zdobyliśmy bezproblemowo. Po drodze rozdzieliliśmy się. I na mecie po 6:21 pojawiam się ja, a po chwili Jacek. Podobno na LONGu było jeszcze oprócz nas 2 zawodników, ale zeszli z trasy.
Pokonaliśmy 37,5 km. w ok. 6,5 h Trasa była biegowa, więc pewnie można było pokusić się o lepszy wynik, ale i tak było rewelacyjnie, na pewno szkoda tych 30 min. na pkt. 6

Podsumowując: Impreza rewelacyjna, bardzo dobrze przygotowana, trasa przygotowana przez Zbyszka jak zwykle ciekawa. Sponsorzy dopisali, więc psiaki i właściciele na pewno zadowoleni. Miejscówka świetna, pogoda jak marzenie. 100% SATYSFAKCJI !!!

Zdjęcia: Zbigniew Skupiński


 mizianko w nagrodę ;)



 wody !!!
Iza, dziękujemy za pyszny obiadek !!!


DO ZOBACZENIA NA TRASIE W ZBYCHOWIE !!!      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz