wtorek, 20 sierpnia 2013

POMORSKI PUCHAR DOGTREKKINGU - KOŚCIERZYNA 17.08.2013

Autor: Jacek 

Po zmaganiach w Wagańcu (Polska Liga Dogtrekkingu) i dwutygodniowej przerwie na regenerację sił, wróciliśmy na trasę Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu, który tym razem miał miejsce w Kościerzynie. 

Zawody te były inne od wcześniejszych. Z góry postanowiliśmy sobie, że start w Kościerzynie będzie wyłącznie w tempie dogtrekkingowym. Zero biegu, ze względu na naszych małych podopiecznych - rekonwalescentów. Dlatego też, po wcześniejszych ustaleniach z organizatorami zdecydowaliśmy się wystartować wcześniej. Trasę z Gdańska do Kościerzyny pokonaliśmy w niecałą godzinę i na starcie w okolicach stadionu miejskiego zameldowaliśmy się przed godziną 15:00 w składzie: Iza z Piorunem, Paweł z Lupusem i Jacek z Rudym. Na miejscu czekał na nas Paweł - kolega Izy i Jacka ze studiów, który jest rodowitym mieszkańcem Kościerzyny. Szybkie ogarnięcie i wytyczyliśmy najszybszy wariant trasy (zmieniany podczas marszu sporo razy) na pokonanie okolicznych terenów. Nareszcie wystartowaliśmy o godzinie 15:30. 


Pogoda naprawdę dopisała, było ciepło, wiał rześki wiatr, a słońce chowało się co jakiś czas za chmurami. Kierując się w stronę punktu numer 2, mijaliśmy pomnik nauczycieli walczących o wolność i niepodległość Polski podczas II wojny światowej, budynek urzędu gminy Kościerzyna i Nadleśnictwa Kościerzyna, jak również obiekty Centrum Kultury Kaszubskiej, wraz z bardzo fajną sportowo - przyrodniczą ścieżkę zdrowia, jak również masą innych interesujących rzeczy, których nie mieliśmy czasu poznać. 



Kiedy przeszliśmy pod wiaduktem kolejowym od razu znaleźliśmy punkt numer 2. Dojście do tego miejsca wliczając liczne sesje fotograficzne zajęło nam 40 min.

 W lesie, okryci drzewami przed słońcem dalej maszerowaliśmy na północ, ku punktowi nr 1. Ścieżka leśna bardzo przyjemna, kręta i lekka, idealnie odwzorowana na mapach, które posiadaliśmy. 


Idealnie trafiliśmy na punkt nr 1, gdzie mieliśmy małą przerwę na uzupełnienie płynów.

Słońce schowało się za chmurami, wiatr szumiał między drzewami, przynosząc relaksujące orzeźwienie, a nasze psiaki brnęły dalej na północ ku punktowi nr 6. Warunki idealne na dogtrekking (wiadomo dla psów to najlepiej jakby było jeszcze pełno śniegu i -10 °C).  
Iza, dzielnie idąc pierwsza i niosąc aparat zrobiła Pawłowi i Jackowi zdjęcie znienacka, jak naprawdę wyglądał nasz start w kościerskich lasach.  

Zdobywszy punkt nr 6 maszerowaliśmy dalej piaszczystą, równą, leśną ścieżką podziwiając przy okazji po raz kolejny, piękną rzeźbę terenu kaszubskiego krajobrazu i tętniący pełnią życia las. Po drodze przerwa na jagody, dobrze, że nie mieliśmy wiaderka, bo byłby to długi dogtrekking :)

 Czas około 1:30, jest całkiem nieźle. Do punktu nr 10 mieliśmy do pokonania jeden z najdłuższych odcinków, ale nie takie już wyzwania podejmowaliśmy. Tempo marszowe idealnie nam pasowało. Po drodze oczywiście nie mogliśmy odpuścić sobie zdjęcia na tle pięknego widoku, na skraju pola, świeżo po sianokosach.  

Mając na głowami chmury piętra wysokiego, które tworzyły piękną mozaikę na niebie, a słońce powoli zmierzało w stronę koron drzew, ku horyzontowi, ktoś z ukrycia znowu nas fotografował... 

W końcu dotarliśmy do punktu nr 10, który był zlokalizowany na krzyżówce dróg leśnych. 


Także, nie sprawiło nam problemu odnalezienie perforatora i dalej wyruszyliśmy w stronę wsi Fingrowa Huta na północny - zachód. Na wejściu do wsi już pierwszy dom przywitał nas drewnianą tablicą informacyjną umieszczoną na kamiennym ogrodzeniu, która opisywała powstanie, założycieli i liczne ciekawostki związane z Fingrową Hutą. Parę zbudowań, o charakterze rolniczym i turystycznym, mijamy tubylców z grupą trzech dużych wilczurów, luźno spuszczonych, z których jeden nosił oryginalne imię "murzyn" i lecimy dalej przez wieś, gdzie czeka nas jedna z głównych atrakcji na trasie - przeprawa przez rzekę Rakownica. Zbiegamy dróżką w dół pola, przeskakując rowy melioracyjne (oprócz Pioruna i Lupusa, których zaskoczył zarośnięty rów). Psy chyba chciały upodobnić się kamuflażem do stojącej nieopodal mućki, bo zmieniły kolor podwozia na czarny. Z butami na szyjach, trzema dużymi krokami przeszliśmy Rakownicę, mając po uda wody. Warto tutaj dodać, że rzeka ta wpływając do jeziora Wieprznickiego, rozpoczyna szlak wodny Graniczna - Trzebiocha, który jest bardzo często wykorzystywany do spływów kajakowych. Rakownica mając swoje źródła w miejscowości Skorzewo oddalonej o około 4 km od miejsca naszej przeprawy, jest rzeką czystą o piaszczystym dnie. Po drugiej stronie standardowo - pokrzywy i zwarte zarośla. Także na boso brniemy na przód, Paweł z Lupusem wytyczają trasę. Pod nami jeszcze trochę terenu podmokłego i wychodzimy w końcu na łąkę. Szybkie suszenie i okazało się, że idealnie wyszliśmy niedaleko punktu nr 12. Czas około 2:30 - super, połowa trasy za nami i kierując się na południowy - zachód do punktu nr 11. Po zdobyciu kolejnego punktu maszerowaliśmy dalej na południe w stronę wsi Wieprznica. Pogoda dopisywała, temperatura powietrza lekko spadła, słońce schowało się całkowicie za chmurami. Na jednej z prostych ścieżek pomiędzy polami, Iza nie mogła się oprzeć przyjemności i spróbowała wykorzystać potrójną moc naszych superbohaterów. (od lewej: Kapitan Ameryka, The Hulk i Iron Man).

Po drodze do punktu nr 5 napotkaliśmy stary, zabytkowy młyn Wieprznica im. śp. ks. Stanisława Czapiewskiego. Wielki człowiek, patriota, żołnierz AK, misjonarz. Naprawdę warto sprawdzić w internecie jego bogatą biografię i przy najbliższej okazji, będąc przy młynie poświęcić chwilę na zadumę. 





Punkt nr 5 osiągnęliśmy szybko i bardzo fajną ścieżką leśną kierowaliśmy się do skrzyżowania dróg pomiędzy punktami nr 3 i 4. Na tym terenie zaczęliśmy spotykać zawodników z pozostałych kategorii. Na początku pkt. 3 dalej 4, tutaj najliczniejsze spotkanie z innymi drużynami.




Jeszcze Iza skorzystała z okazji podczas pojenia psiaków i pozowała z Piorunem wśród kwiatów runa leśnego.

Czas grubo ponad 4 godziny, ale to nic...kierując się w stronę torów kolejowych, do punktu nr 7, obmyślamy jak najsprawniej zebrać kolejne punkty, bo szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się tak dokładnie odwzorowanej mapy topograficznej. Mały pit-stop, a tutaj ze zdziwioną miną nadbiega Zbyszek z Ozim. Przywitaliśmy go gromkim sto lat, razem znaleźliśmy punkt nr 7, krótka pogawędka i mając zapas w postaci 90 min przed nami, zniknął w kolejnej przycince leśnej. My natomiast poszliśmy w inną stronę, ale i tak spotkaliśmy się niedługo na trasie jeszcze raz. Zbliżała się godzina 20:00, a my maszerowaliśmy w stronę Kościerzyny, aby po drodze zdobyć kolejne punkty. Powoli zapadał zmierzch i jak się okazało na drodze do punktu nr 9 ponownie spotykamy lidera w porywczym biegu, niczym Usain Bolt bijący rekord świata. 

Nawrotka do skrzyżowania i wartkim krokiem zmierzamy do punktu nr 8, podbity, OSTATNI! Wbiegnięcie pod kilkunastometrowe wzniesienie i idziemy w lewo, ale czujna Iza, zawróciła nas i dopiero kolejną przycinką wychodzimy na jedną z głównych tras przeznaczonych dla coraz bardziej popularnego nordic walkingu, która wiedzie do Kościerzyny. Robi się coraz ciemniej, niestety nie udało nam się zejść poniżej 5 godzin i mijając pod lasem szpital i aquapark wychodzimy na ulice osiedli Kościerzyny. To już końcówka. Maszerujemy ul. Skłodowskiej-Curie w stronę centrum, dobrze oświetlone ulice ukazują nam po drodze mini fontannę, psy wniebowzięte. Dwa ronda na naszej drodze i wbiegamy na stadion, na którym znajdowała się META.  


Teoretycznie całe podium nasze ! :) 


Nasz dystans to 28 km, a czas 5 godzin i 28 min.  
Ponadto, reprezentanci Sfory Suchanino - Andrzej i Tymon z Nirą, wystąpili na trasie RODZINNEJ, na której zajęli 5 miejsce z czasem 2 godziny i 5 min.  
Mamy nadzieję, że w następnych zawodach wystąpimy w jeszcze większym składzie i na trasie będzie więcej czerwonych koszulek. 
Wielkie podziękowania dla organizatorów! Fantastycznie bawiliśmy się na trasie. Lokalizacja wybrana idealnie, kaszubskie tereny to jest to! Warunki atmosferyczne mieliśmy wyśmienite. Czekamy z niecierpliwością na kolejne zmagania w Pomorskim Pucharze Dogtrekkingu.  





Linki do innych relacji: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz