wtorek, 13 maja 2014

DOGTREKKING REDA

Po dwutygodniowej przerwie tym razem spotkaliśmy się w Parku Miejskim w Redzie. Wystartowaliśmy w tym samym składzie, jak ostatnio - Andrzej z Tymonem kat. rodzinna oraz Gosia, Paweł, Jacek kat. LONG. Obawialiśmy się jedynie ulewy, którą zapowiadała prognoza pogody. Kilka dni wcześniej wspólnie z organizatorami ustaliliśmy, że cała grupa zawodników LONG wystartuje o godzinę wcześnie, czyli o 12, tak też zrobiliśmy.

 fot. Aleksandra Klimkowska

            Chwilę po 11 byliśmy na miejscu. Był już Piotr Jóźwiak, niedługo potem przyjechał także Andrzej z Tymonem. Zjawiła się też reszta longowców na wcześniejszy start. Szybka odprawa, kilka słów zamienionych ze Zbyszkiem i lecimy!!
Jeszcze przez chwilę szliśmy całą grupą, ale kiedy doszliśmy do ulicy. Piotr wybrał <jak zwykle ;))> odwrotny do naszego wariant trasy, więc zaczął od punktu 7, my natomiast udaliśmy się biegiem do 1, a tu <zonk!> punktu nie ma. Jacek uważał, że punkt leży dalej od miejsca, gdzie rzeka Reda już meandruje, a Paweł przeciwnie. Spędziliśmy na szukaniu jej ok 20 min, całe szczęście Paweł w porę i przypadkiem zauważył lampion leżący pod krzakiem. 

Dalej biegnąc na zachód przez zabudowania szybko znaleźliśmy pkt 2, który znajdował się na krzyżówce ścieżek. W tak zwanym międzyczasie zadzwoniły do nas dziewczyny z Running Dogs, które nadal szukały pkt. 1. Następnie podążając na północ weszliśmy na wzniesienie, gdzie ujrzeliśmy pkt 3 - mamy go.  Idąc ścieżką na pkt 8 nie mogliśmy go znaleźć. Jesteśmy we właściwym miejscu, ale pkt. nie ma. No przecież Zbyszek się ni mógł pomylić. Może jednak my jesteśmy nie tam gdzie trzeba. Cofnęliśmy się i każdy wszedł na wzniesienie po prawej stronie...jak się okazało pkt 8 ponownie niefortunnie leżał w dołku przy ścieżce, czyli tam gdzie byliśmy na początku. Tutaj dopadają nas pierwsi midowcy. 40 min. w plecy na szukanie pkt. SUPER !!!

Trochę wkurzeni, kierujemy się  dalej na pkt 9 i 15. Nadrobimy czas później. Pkt 15 typowo zakamuflowany w stylu Pana Husky. Niby na ścieżce, a jednak nie - na warstwicy. Jednak poradziliśmy sobie z jego znalezieniem. Cofając się do 9 spotkaliśmy Anię Tylikowską z trasy mid i razem szliśmy do pkt 10 i 11. W między czasie miałam kryzys z powodu mojego kolana, które nie było w pełni sprawne po ostatnim dogtrekkingu i nie pozwalało mi biec. Wspólnie doszliśmy do 11. 

Tu także spotkaliśmy grupę MIDowców (w tym Kasię z pociągowym beaglem, której dziękujemy, że na nas poczekała na mecie ;)), którzy pobiegli dookoła rowu, lub przeskakiwali go, a my chcąc skrócić sobie drogę spróbowaliśmy przez krzaki. No i niestety krzaczory były zbyt gęste i też musieliśmy obejść zbiornik. Rozstaliśmy się z MIDowcami i pobiegliśmy na pkt 19. Ścieżka wyśmienita, prosta, akurat do potruchtania. Tutaj spotykamy Piotra Jóźwiaka.

            Dalej na północ marszo - biegiem podążamy na pkt 16. Tutaj też o mały włos byśmy minęli punkt. Był on na lewo od ścieżki, dosłownie metr od nas, a my już chcieliśmy biec, ale Pawła sokoli wzrok ;) po raz kolejny nie zawiódł, jako jedyny się odwrócił i "o jest punkt!". Mielibyśmy potem bonusowe km i szukanko ;) Szybka nawrotka do głównej drogi, i aż do 18 mieliśmy porządną, biegową drogę, nawet kolano mi już tak nie doskwierało, więc mogliśmy wspólnie dotruchtać do punktu 18. Pieski oczywiście wszędzie gdzie mogły tam zażywały kąpieli w czystych strumykach, a czasem w błocie, bo w końcu "brudny i zmęczony pies to szczęśliwy pies". Pkt 18 również zdobyty, bez większych problemów. Tutaj spotykamy się ze spacerowiczami longa z Running Dogs, było ich więcej niż M&M, bo w sile A&A&A, czyli Anka, Aneta i Agnieszka. Wracamy na szlak i znów super, biegowa trasa na pkt 17. Tutaj krótki odpoczynek, mały posiłek i w drogę do mety.

fot. Paweł Marcinko

Moje kolano w magiczny sposób, jak gdyby nigdy nic pozwoliło mi biec. Nawet troszkę się pościgaliśmy z naszymi "jorczkami" ;)) Mogę powiedzieć, że Lupus ma niewiarygodne przyspieszenie jak na malamuta ;P W biegowej harmonii minęła nam trasa do 17, a potem do 13. Dalej Sfora wdrapała się kamienistą drogą na pkt 12. Jacek już z daleka wypatrzył punkt, więc dużo szukania nie było. Prostą ścieżką do pkt 4 i nawrót biegiem do zejścia na pkt 14 pokonaliśmy w kilkanaście minut. Chwilę później mieliśmy kolejne spotkanie z long'ową drużyną Running Dogs. Razem znaleźliśmy punkt 14. No i zejście do głównej drogi. Dobrze, że była  ścieżka i nie trzeba było biec asfaltem, mogliśmy bezpiecznie dotrzeć do pkt 5. Zaliczyliśmy tam "małą ściankę wspinaczkową", ale punkt zdobyty. Cyk, cyk, cyk.. Jacek sprawdza czas - czy wyrobimy się w 6h 30min? Lecimy zostały dwa punkty, najpierw pkt 6. Poszliśmy w prawo zamiast w lewo i krążyliśmy może 10 min, ale widok ze szczytu był przepiękny. Nadrobiliśmy szybkim zejściem po stromej ścianie, a raczej zjazdem w dół po piachu. Kolej na pkt 7. Trzy zakręty i pkt 7 też zdobyty. No to do mety.


            Finiszowaliśmy razem z grupą MIDowców.

fot. Zbigniew Skupiński
 fot. Zbigniew Skupiński
fot. Zbigniew Skupiński

         Jeszcze czekało na nas pyszne ciacho. Wymiana spostrzeżeń ze Zbyszkiem i Piotrem, który był chwilę przed nami.
fot. Aleksandra Klimkowska

Formalności zapisane to teraz dekoracja: long mężczyzn: Piotr Jóźwiak - pierwszy, Paweł - drugi, Jacek - trzeci, a na longu kobiet pierwsze miejsce zajęła Gosia.

fot. Zbigniew Skupiński
fot. Aleksandra Klimkowska

A w kategorii rodzinnej Sfora w składzie Andrzej i Tymon z Nirą zajęli drugie miejsce.

fot. Zbigniew Skupiński

GRATULACJE!!

Podziękowania należą się organizatorom za świetną imprezę, ja ze swojej strony dorzucę wielkie "dzięki" dla Pawła i Jacka, za to mobilizacje do biegu i pomoc w mojej "nawigacji".

I jeszcze nasza trasa:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz