poniedziałek, 5 maja 2014

RADOGOSZCZ 27.04.2014

Kolejna edycja pomorsko-kujawskiej pucharu odbyła się w Radogoszczu, miejscowość położona 15 km od Skórcza. Baza zlokalizowana w osadzie indiańskiej - link tutaj - okazała się strzałem w 10, ponieważ, miejsce bardzo malownicze i atrakcji co nie miara nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. 

W tych zawodach Sfora wystartowała w składzie: W kat. rodzinnej Andrzej z Tymonem, a na longu debiutująca w tej kategorii Gosia oraz Jacek i Paweł. 

Zapowiadało się wesoło ponieważ na miejsce wpadliśmy 20 min przed startem. Szybka rejestracja i opracowanie trasy i gotowe. Startujemy. Z nieliczną grupą udaliśmy się w kierunku pkt. 1, większość zawodników wybrała wariant od pkt. 7. Na pkt. zameldowaliśmy się bardzo szybko i sprawnie. Przedzierając się przez mokradełka znalazłem poroże, które przejął Tymon i tym samym miał najcenniejsze trofeum z tych zawodów.

Dalej był pkt. 2. Po drodze rozstaliśmy się z Andrzejem i Tymonem, którzy musieli uskutecznić przepakowanie, ponieważ jak się okazało nie na trasie nie było tak zimo jak na starcie. Kolejny pkt. również zdobyty bez problemu, tutaj pożegnaliśmy uczestników trasy fitness i dalej już samotnie.

Kolej na pkt 8. Tutaj napotkaliśmy drobne problemy, na pkt. nachodziliśmy z dwóch stron. Za pierwszym razem zabrakło jakiś 20-30 m, straciliśmy więc na nim ok. 10 min. Ale ostatecznie zdobyty. Zagadani przebiegliśmy skręt na pkt. 9. Tak to jest, jak nikt nie pilnuje mapy :) Ale szybki powrót i pkt. był nasz. 
Po 9 zaczął się LONG i kilku km przebieżka do pkt. 17, a tutaj wodno-błotny raj dla psów.
Rudy po kąpieli zaliczył lifting i był już cross country:)




 Kolejny pkt. był zagadką ponieważ musieliśmy przeprawić się przez Wdę. Pozostali zawodnicy wybrali drogę bez moczenia nóg. 
My musieliśmy zapewnić sobie odrobinę atrakcji i zastrzyk adrenaliny. Wbrew obawom Jacka nie było tak źle, przeprawa się znalazła, czyli znaleźliśmy powaloną sosnę. Chwilę to trwało, ale przedostaliśmy się na drugą stronę, psy się trochę zestresowały, jak z resztą i my. Ale będzie o czym wspominać :) 


Po drugiej stronie czekał na nas pkt. 16. Zbyszek odpuścił nam pkt. 15, a szkoda, bo byliśmy po właściwej stronie rzeki, przed przeprawą do pkt. 16. 
Przed nami 18, którą też zliczyliśmy bez większych problemów, a prowadziła do niej piękna "długa prosta" Następnie kolejna przebieżka tym razem do pkt. 19 Po drodze podziwiamy siłę natury, czyli miejsca przez które 2 lata temu przeszło tornado. Robiło wrażenie.


 O jest i Piotr Jóźwiak, który zmierza w kierunku pkt. 18. Sprawnie zdobyta 19 i teraz zmiana planów. Zamiast 11 idziemy na pkt. 14. Tutaj niespodzianka miejsce gdzie powinien być pkt. wyglądało tak jakby przeszedł tędy huragan. Chwila, przecież przeszedł.

Połamane drzewa, słowem jedna wielka rozpier..... Pkt. zdobyty, po drobnej przerwie regeneracyjnej ruszamy dalej. Szubko zaliczamy 11, skacząc przez rowy zaliczyliśmy pkt. 10. i kolejno 3, 4 ( tutaj chwilę nam zeszło, z namierzeniem pkt.) dalej 5, 12, 13 6 i ostatnia 7. Tutaj się rozdzieliliśmy i Gosia z Jackiem przyśpieszyli. 


Na mecie byłem kilka minut po nich. 

W osadzie czekały na nas zakamuflowane kiełbaski :) A atrakcją było rzucanie tomahawkiem. 

Na mecie spędziliśmy trochę czasu czekając na Anetę i Roberta, którzy zgubili właściwą ścieżkę. W końcu są. Rozpoczynamy dekorację.

Jako pierwsza, debiutantka, pierwsze miejsce na longu - Gosia. 

I long mężczyzn - Pierwszy Piotr Jóźwiak, drugi Jacek, trzeci Paweł.

Andrzej z Tymonem w kategorii rodzinnej zajęli III miejsce 

GRATULACJE !!! i do zobaczenia w REDZIE.           

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz