czwartek, 11 września 2014

GDAŃSKIE BIEGI PARKOWE - EDYCJA JESIENNA

Rusza jesienna edycja Gdańskich Biegów Parkowych. Miałem okazję startować w edycji wiosennej i szczerze mogę polecić. Pomiar czasu, dokładne mapy, w nagrodę wafelek ;) I można przebiec się z psem, nie ma problemu.


Gdańskie Biegi Parkowe na Orientację ALMANAK

edycja VI - JESIEŃ 2014

1. ORGANIZATOR
Bractwo Przygody ALMANAK Stowarzyszenie Kultury Fizycznej
Kierownik zawodów: Bogdan Gackowski tel. 782 988 611

2. WSPÓŁPRACA
Pomorski Okręgowy Związek Orientacji Sportowej
Oddział Regionalny PTTK w Gdańsku

3. TERMIN I MIEJSCE

08.XI.2014 Góra Gradowa
22.XI.2014 Dolina Samborowo
06.XII.2014 Złota Karczma
21.II.2015 Park Zaspa
07.III.2015 Kiełpino Górne
21.III.2015 Kiełpinek?

4. RODZAJ I FORMA ZAWODÓW

Zawody o charakterze edukacyjnym i popularyzującym biegi na orientację na terenach parkowych i małych obszarach leśnych.

5. CENTRUM ZAWODÓW

Podane zostanie w terminie późniejszym

6. OPŁATY

Dzieci i młodzież - 5.00 zł

Dorośli - 10.00 zł

7. MAPA

Podane zostanie w terminie późniejszym

8. TEREN

Podane zostanie w terminie późniejszym

9. BIURO ZWODÓW

Czynne w centrum zawodów od godz. 9:30.

10. START

Godz. 10:00 bez wyznaczonych minut startowych. Planowane zebranie punktów około godz. 13:00.

11. ZGŁOSZENIA

Do piątku, godz. 20:00 przed każdym terminem zawodów na adres e-mail:gacbo53@gmail.com

12. UWAGI KOŃCOWE
zawody zostaną rozegrane metodą tradycyjną z wykorzystaniem perforatorów;
zawodnicy ubezpieczają się we własnym zakresie;
za stan zdrowia zawodników odpowiadają osoby zgłaszające do zawodów.
bieżące informacje, w tym komunikaty techniczne w przeddzień zawodów na stronie www.tulacz.almanak.pl.

13. KATEGORIE STARTOWE

Podane zostanie w terminie późniejszym

Szczegóły na:
www.tulacz.almanak.pl

wtorek, 13 maja 2014

DOGTREKKING REDA

Po dwutygodniowej przerwie tym razem spotkaliśmy się w Parku Miejskim w Redzie. Wystartowaliśmy w tym samym składzie, jak ostatnio - Andrzej z Tymonem kat. rodzinna oraz Gosia, Paweł, Jacek kat. LONG. Obawialiśmy się jedynie ulewy, którą zapowiadała prognoza pogody. Kilka dni wcześniej wspólnie z organizatorami ustaliliśmy, że cała grupa zawodników LONG wystartuje o godzinę wcześnie, czyli o 12, tak też zrobiliśmy.

 fot. Aleksandra Klimkowska

            Chwilę po 11 byliśmy na miejscu. Był już Piotr Jóźwiak, niedługo potem przyjechał także Andrzej z Tymonem. Zjawiła się też reszta longowców na wcześniejszy start. Szybka odprawa, kilka słów zamienionych ze Zbyszkiem i lecimy!!
Jeszcze przez chwilę szliśmy całą grupą, ale kiedy doszliśmy do ulicy. Piotr wybrał <jak zwykle ;))> odwrotny do naszego wariant trasy, więc zaczął od punktu 7, my natomiast udaliśmy się biegiem do 1, a tu <zonk!> punktu nie ma. Jacek uważał, że punkt leży dalej od miejsca, gdzie rzeka Reda już meandruje, a Paweł przeciwnie. Spędziliśmy na szukaniu jej ok 20 min, całe szczęście Paweł w porę i przypadkiem zauważył lampion leżący pod krzakiem. 

Dalej biegnąc na zachód przez zabudowania szybko znaleźliśmy pkt 2, który znajdował się na krzyżówce ścieżek. W tak zwanym międzyczasie zadzwoniły do nas dziewczyny z Running Dogs, które nadal szukały pkt. 1. Następnie podążając na północ weszliśmy na wzniesienie, gdzie ujrzeliśmy pkt 3 - mamy go.  Idąc ścieżką na pkt 8 nie mogliśmy go znaleźć. Jesteśmy we właściwym miejscu, ale pkt. nie ma. No przecież Zbyszek się ni mógł pomylić. Może jednak my jesteśmy nie tam gdzie trzeba. Cofnęliśmy się i każdy wszedł na wzniesienie po prawej stronie...jak się okazało pkt 8 ponownie niefortunnie leżał w dołku przy ścieżce, czyli tam gdzie byliśmy na początku. Tutaj dopadają nas pierwsi midowcy. 40 min. w plecy na szukanie pkt. SUPER !!!

Trochę wkurzeni, kierujemy się  dalej na pkt 9 i 15. Nadrobimy czas później. Pkt 15 typowo zakamuflowany w stylu Pana Husky. Niby na ścieżce, a jednak nie - na warstwicy. Jednak poradziliśmy sobie z jego znalezieniem. Cofając się do 9 spotkaliśmy Anię Tylikowską z trasy mid i razem szliśmy do pkt 10 i 11. W między czasie miałam kryzys z powodu mojego kolana, które nie było w pełni sprawne po ostatnim dogtrekkingu i nie pozwalało mi biec. Wspólnie doszliśmy do 11. 

Tu także spotkaliśmy grupę MIDowców (w tym Kasię z pociągowym beaglem, której dziękujemy, że na nas poczekała na mecie ;)), którzy pobiegli dookoła rowu, lub przeskakiwali go, a my chcąc skrócić sobie drogę spróbowaliśmy przez krzaki. No i niestety krzaczory były zbyt gęste i też musieliśmy obejść zbiornik. Rozstaliśmy się z MIDowcami i pobiegliśmy na pkt 19. Ścieżka wyśmienita, prosta, akurat do potruchtania. Tutaj spotykamy Piotra Jóźwiaka.

            Dalej na północ marszo - biegiem podążamy na pkt 16. Tutaj też o mały włos byśmy minęli punkt. Był on na lewo od ścieżki, dosłownie metr od nas, a my już chcieliśmy biec, ale Pawła sokoli wzrok ;) po raz kolejny nie zawiódł, jako jedyny się odwrócił i "o jest punkt!". Mielibyśmy potem bonusowe km i szukanko ;) Szybka nawrotka do głównej drogi, i aż do 18 mieliśmy porządną, biegową drogę, nawet kolano mi już tak nie doskwierało, więc mogliśmy wspólnie dotruchtać do punktu 18. Pieski oczywiście wszędzie gdzie mogły tam zażywały kąpieli w czystych strumykach, a czasem w błocie, bo w końcu "brudny i zmęczony pies to szczęśliwy pies". Pkt 18 również zdobyty, bez większych problemów. Tutaj spotykamy się ze spacerowiczami longa z Running Dogs, było ich więcej niż M&M, bo w sile A&A&A, czyli Anka, Aneta i Agnieszka. Wracamy na szlak i znów super, biegowa trasa na pkt 17. Tutaj krótki odpoczynek, mały posiłek i w drogę do mety.

fot. Paweł Marcinko

Moje kolano w magiczny sposób, jak gdyby nigdy nic pozwoliło mi biec. Nawet troszkę się pościgaliśmy z naszymi "jorczkami" ;)) Mogę powiedzieć, że Lupus ma niewiarygodne przyspieszenie jak na malamuta ;P W biegowej harmonii minęła nam trasa do 17, a potem do 13. Dalej Sfora wdrapała się kamienistą drogą na pkt 12. Jacek już z daleka wypatrzył punkt, więc dużo szukania nie było. Prostą ścieżką do pkt 4 i nawrót biegiem do zejścia na pkt 14 pokonaliśmy w kilkanaście minut. Chwilę później mieliśmy kolejne spotkanie z long'ową drużyną Running Dogs. Razem znaleźliśmy punkt 14. No i zejście do głównej drogi. Dobrze, że była  ścieżka i nie trzeba było biec asfaltem, mogliśmy bezpiecznie dotrzeć do pkt 5. Zaliczyliśmy tam "małą ściankę wspinaczkową", ale punkt zdobyty. Cyk, cyk, cyk.. Jacek sprawdza czas - czy wyrobimy się w 6h 30min? Lecimy zostały dwa punkty, najpierw pkt 6. Poszliśmy w prawo zamiast w lewo i krążyliśmy może 10 min, ale widok ze szczytu był przepiękny. Nadrobiliśmy szybkim zejściem po stromej ścianie, a raczej zjazdem w dół po piachu. Kolej na pkt 7. Trzy zakręty i pkt 7 też zdobyty. No to do mety.


            Finiszowaliśmy razem z grupą MIDowców.

fot. Zbigniew Skupiński
 fot. Zbigniew Skupiński
fot. Zbigniew Skupiński

         Jeszcze czekało na nas pyszne ciacho. Wymiana spostrzeżeń ze Zbyszkiem i Piotrem, który był chwilę przed nami.
fot. Aleksandra Klimkowska

Formalności zapisane to teraz dekoracja: long mężczyzn: Piotr Jóźwiak - pierwszy, Paweł - drugi, Jacek - trzeci, a na longu kobiet pierwsze miejsce zajęła Gosia.

fot. Zbigniew Skupiński
fot. Aleksandra Klimkowska

A w kategorii rodzinnej Sfora w składzie Andrzej i Tymon z Nirą zajęli drugie miejsce.

fot. Zbigniew Skupiński

GRATULACJE!!

Podziękowania należą się organizatorom za świetną imprezę, ja ze swojej strony dorzucę wielkie "dzięki" dla Pawła i Jacka, za to mobilizacje do biegu i pomoc w mojej "nawigacji".

I jeszcze nasza trasa:

czwartek, 8 maja 2014

JESTEM ZA

Jakiś czas temu taki oto obrazek zastałem na stacji paliw LOTOS, na obwodnicy Trójmiasta w Osowie - kierunek Gdynia.



Nie spotkałem się wcześniej, dlatego BRAWA !!! Jestem za.


poniedziałek, 5 maja 2014

RADOGOSZCZ 27.04.2014

Kolejna edycja pomorsko-kujawskiej pucharu odbyła się w Radogoszczu, miejscowość położona 15 km od Skórcza. Baza zlokalizowana w osadzie indiańskiej - link tutaj - okazała się strzałem w 10, ponieważ, miejsce bardzo malownicze i atrakcji co nie miara nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. 

W tych zawodach Sfora wystartowała w składzie: W kat. rodzinnej Andrzej z Tymonem, a na longu debiutująca w tej kategorii Gosia oraz Jacek i Paweł. 

Zapowiadało się wesoło ponieważ na miejsce wpadliśmy 20 min przed startem. Szybka rejestracja i opracowanie trasy i gotowe. Startujemy. Z nieliczną grupą udaliśmy się w kierunku pkt. 1, większość zawodników wybrała wariant od pkt. 7. Na pkt. zameldowaliśmy się bardzo szybko i sprawnie. Przedzierając się przez mokradełka znalazłem poroże, które przejął Tymon i tym samym miał najcenniejsze trofeum z tych zawodów.

Dalej był pkt. 2. Po drodze rozstaliśmy się z Andrzejem i Tymonem, którzy musieli uskutecznić przepakowanie, ponieważ jak się okazało nie na trasie nie było tak zimo jak na starcie. Kolejny pkt. również zdobyty bez problemu, tutaj pożegnaliśmy uczestników trasy fitness i dalej już samotnie.

Kolej na pkt 8. Tutaj napotkaliśmy drobne problemy, na pkt. nachodziliśmy z dwóch stron. Za pierwszym razem zabrakło jakiś 20-30 m, straciliśmy więc na nim ok. 10 min. Ale ostatecznie zdobyty. Zagadani przebiegliśmy skręt na pkt. 9. Tak to jest, jak nikt nie pilnuje mapy :) Ale szybki powrót i pkt. był nasz. 
Po 9 zaczął się LONG i kilku km przebieżka do pkt. 17, a tutaj wodno-błotny raj dla psów.
Rudy po kąpieli zaliczył lifting i był już cross country:)




 Kolejny pkt. był zagadką ponieważ musieliśmy przeprawić się przez Wdę. Pozostali zawodnicy wybrali drogę bez moczenia nóg. 
My musieliśmy zapewnić sobie odrobinę atrakcji i zastrzyk adrenaliny. Wbrew obawom Jacka nie było tak źle, przeprawa się znalazła, czyli znaleźliśmy powaloną sosnę. Chwilę to trwało, ale przedostaliśmy się na drugą stronę, psy się trochę zestresowały, jak z resztą i my. Ale będzie o czym wspominać :) 


Po drugiej stronie czekał na nas pkt. 16. Zbyszek odpuścił nam pkt. 15, a szkoda, bo byliśmy po właściwej stronie rzeki, przed przeprawą do pkt. 16. 
Przed nami 18, którą też zliczyliśmy bez większych problemów, a prowadziła do niej piękna "długa prosta" Następnie kolejna przebieżka tym razem do pkt. 19 Po drodze podziwiamy siłę natury, czyli miejsca przez które 2 lata temu przeszło tornado. Robiło wrażenie.


 O jest i Piotr Jóźwiak, który zmierza w kierunku pkt. 18. Sprawnie zdobyta 19 i teraz zmiana planów. Zamiast 11 idziemy na pkt. 14. Tutaj niespodzianka miejsce gdzie powinien być pkt. wyglądało tak jakby przeszedł tędy huragan. Chwila, przecież przeszedł.

Połamane drzewa, słowem jedna wielka rozpier..... Pkt. zdobyty, po drobnej przerwie regeneracyjnej ruszamy dalej. Szubko zaliczamy 11, skacząc przez rowy zaliczyliśmy pkt. 10. i kolejno 3, 4 ( tutaj chwilę nam zeszło, z namierzeniem pkt.) dalej 5, 12, 13 6 i ostatnia 7. Tutaj się rozdzieliliśmy i Gosia z Jackiem przyśpieszyli. 


Na mecie byłem kilka minut po nich. 

W osadzie czekały na nas zakamuflowane kiełbaski :) A atrakcją było rzucanie tomahawkiem. 

Na mecie spędziliśmy trochę czasu czekając na Anetę i Roberta, którzy zgubili właściwą ścieżkę. W końcu są. Rozpoczynamy dekorację.

Jako pierwsza, debiutantka, pierwsze miejsce na longu - Gosia. 

I long mężczyzn - Pierwszy Piotr Jóźwiak, drugi Jacek, trzeci Paweł.

Andrzej z Tymonem w kategorii rodzinnej zajęli III miejsce 

GRATULACJE !!! i do zobaczenia w REDZIE.           

    

wtorek, 22 kwietnia 2014

TEST SPRZĘTU - ZESTAW DO BIEGANIA Z PSEM FIRMY DINGO

Jedną z nagród w Toruniu na zawodach PLD był zestaw do biegania z psem, ufundowany przez sklep zoologiczny z Bydgoszczy DUZEPSY.PL. Produkt polskiej firmy DINGO, w którego skład wchodzi pas oraz amortyzowana smycz. Po kilku tygodniach testów mogę już śmiało podzielić się z wami wrażeniami na jego temat. Pobiegaliśmy sobie z Lupusem (Alaskan Malamut) po alejkach, podczas parkrun'u, kilka razy w terenie - trasy do max 7-8 km. Komplet sprawdzaliśmy też podczas zwyczajnych spacerów.  

Na pierwszy rzut oka, zestaw bardzo przypomina komplet firmy Trixie. I wtedy pomyślałem "O masakro!!!". Komplet firmy T, osobiście nazywam procą, ponieważ pas to po prostu kawał gumy do której przyczepiamy amortyzowaną smycz. Możecie sobie wyobrazić jaki to coś ma komfort użytkowania, a raczej nie ma. Ale ku mojemu zaskoczeniu firma DINGO dokonała przemyślanego liftingu i otrzymujemy sztywny pas, który wygląda zgrabnie i zachęcająco, aż chce się go przymierzyć.

Mamy więc sztywny pas z możliwością regulacji, zapinany z przodu plastykową sprzączką. Po obu jej stronach mamy metalowe kółka do których podpinamy smycz za pomocą obrotowego karabińczyka. Tylna część pasa jest szersza, obszyta miękkim materiałem, który ma złagodzić szarpnięcia. Niestety przy dużym czworonogu i silnym szarpnięciu można "złamać się w pół" ;),  Dodatkowo podczas biegu pas kręci się razem z psem, mamy więc jego przód raz z prawej, raz z lewej strony, a jak biegniemy w przeciwne strony :) to z tyłu. Kręcenie nie zaliczyłbym do wad, ani zalet - to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Duży plus dla firmy DINGO za odblask, dzięki któremu jesteśmy widoczni wieczorem na drodze.

Teraz smycz. To już 100% kopia pasa firmy Trixie. ok. 1,5 m smycz z amortyzatorem, czyli fragment smyczy ma wszytą gumę, która pochłania szarpnięcia. Istnieje możliwość regulacji długości. Po obu stronach smyczy mamy obrotowe karabińczyki. I ...

I jeszcze smycz ma patent. Fajny, ale źle wykonany moim skromnym zdaniem.  Smycz za amortyzatorem ma rączkę, która ułatwia nam prowadzenie psa, kiedy nie biegniemy, i to jest OK. Dalej natomiast smycz ma plastykową sprzączkę, dzięki której szybko możemy odpiąć psa, a po jej drugiej stronie ok. 5 cm fragment smyczy i obrotowy karabińczyk do podpięcia do pasa. Wszytko fajnie, ciekawy pomysł tylko plastykowa sprzączka to pomyłka. Lupusowi (Alaskan Malamut) wystarczyły 2 spacery, aby się z nią rozprawić. Mocniejsze szarpnięcie i sprzączka eksplodowała :) Moja rada, jak mamy "wyrywnego" pas od razu podepnijmy obrotowy karabińczyk do rączki, zaoszczędzimy sobie nerwów i gonitwy za psem.

Podsumowując. Pas firmy DINGO, to ciekawa propozycja, dla osób zaczynających przygodę z bieganiem z psem. W cenie ok. 60 zł otrzymujemy pas, ale i amortyzowaną smycz. Jest to też na pewno dobra propozycja dla osób, które mają małe psiaki lub takie nie szarpiące. Jest to też idealny zestaw zapasowy, zajmuje mało miejsca, jest lekki, więc zawsze znajdzie się dla niego miejsce w torbie lub plecaku. W przypadku dużych i silnych psów komplet sprawdzi się na spacerach i spokojnych wycieczkach, do użytku sportowego (canicrossu, dogtrekkingu) należałoby poszukać czegoś innego.

Oczywiście pamiętajmy o kupieniu szelek dla psa !!!
Osobiście polecam.
Paweł Marcinko

Pas i smycz z amortyzatorem do biegania w sklepie www.duzepsy.pl







     

W OSTATNICH MINUTACH I NA OSTATNICH NOGACH

W ostatnich minutach, a ja dosłownie w ostatniej minucie limitu czasowego i na ostatnich nogach dotarliśmy na metę Zbychowskiego dogtrekkingu. Na tym należałoby zakończyć relację, ale co tam;)

To były moje drugie zawody w Zbychowie, rok temu był to pierwszy LONG. Trasa z przygodami, zgubiona karta i godzinne szukanie jej na bagnie. Tym razem miało byś szybciej :)

Na miejsce z Gosią i Jackiem dotarliśmy wcześniej, założenie było takie, że wystartujemy nie o 12 tylko o 11, szybciej będziemy w domu. Odprawieni, trasa opracowana, startujemy. Po drodze, w "centrum" Zbychowa, spotykamy Zbyszka, który wracał z rozstawiania pkt., więc mieliśmy szybką odprawę co i jak na trasie.

Naszą przygodę na zbychowskim PPD rozpoczęliśmy od od etapu biegowego zabierając się na początek za pkt. z longa i mid'a. "Szło i biegło" całkiem nieźle i przy pkt. 10 byliśmy po ok. 3 h.
Po drodze dużo wody i ciekawe przeprawy :)



Tu też (pkt. 10) spotkaliśmy Piotra Jóźwiaka, który obrał inny wariant trasy zaczynając od pkt. fitness, trochę później, w drodze na pkt. 9  spotkaliśmy ekipę Running Dog's Team i zaczęli pojawiać się też mid'owcy. Sporo problemów zawodnikom przysporzył podobno pkt. 8, na szczęście znaleźliśmy go bez problemu. Potem tylko spacer na pkt. 11 - który stał w drodze donikąd, pkt. 6 i zaczął się fitness.
Był to dosłownie fitness, i nie pamiętam takiego na żadnych zawodach - KASZUBSKIE HIMALAJE. Jak to Andrzej nazwał "deser" w postaci pkt. 3 i 7 na koniec był zabójczy i chyba można go było porównać do zimowego wejścia na K2.  
Najważniejsze przeżyliśmy i na metę wpadliśmy: Jacek 2 min. przed limitem 8 h, ja minutę przed. 
JACEK WIELKIE DZIĘKI ZA OSTATNIE KM, BEZ CIEBIE NIE DAŁBYM RADY 

Na miejscu był już Piotr, który znokautował nas wybierając inny, jak się okazało właściwy wariant trasy. BRAWO !!!
Running Dogs też już na mecie, ale bez wszystkich pkt. mimo to dziewczyny i tak zdobyły pudło - za co WIELKI SZACUNEK !!!
fot. Zbigniew Skupiński
Na mecie czekał na nas pyszny żurek i jajeczka na twardo, więc mieliśmy śniadanie wielkanocne na kolację. OLGA WIELKIE DZIĘKI

Poleciało We are the champions i stanęliśmy na podium. Piotr, I miejsce, Jacek, II miejsce i ja III miejsce.

fot. Zbigniew Skupiński
Jak zwykle cała impreza przygotowana perfekcyjnie i może dlatego przyciągnęła tyle osób. W sumie było 98 drużyn na trasie. Jak na wielkanocną sobotę to bardzo, bardzo dużo. OLGA i ZBYSZEK stanęli na wysokości zadania. Słowo wysokość - jakoś źle mi się kojarzy :)  

Zbychowo przechodzi do historii, nadal będę to miejsce "miło" wspominał i zobaczymy co wydarzy się w 2015. 
          

czwartek, 10 kwietnia 2014

AKTYWUJ SIĘ Z PSEM

Pomorski Puchar Dogtrekkingu i MOSIR zadziałali razem, czego efektem jest nowy cykl zajęć na świeżym powietrzu. Aktywuj się z psem!, tak się nazywa ta akcja, to aktywny spacer z czworonogiem z elementami marszy na orientacje. Jest to więc idealny wstęp do DOGTREKKINGU.

10 kwietnia odbyła się pierwsza aktywacja, na początek Park Reagana. Trochę spóźniony, ale dotarłem. Na szczęście ekipa jeszcze nie ruszyła. Trwała, jeszcze odprawa przed spacerem i Zbyszek omawiał trasę. Na miejscu kilka znajomych twarzy, ale co mnie ucieszyło, sporo nowych. Chyba będziemy mieli nowych zawodników na dogtrekkingu - SUPER!!!

Wielkie podziękowania dla Olgi i Zbyszka za organizację i pomysł. Oby więcej takich akcji - aktywacji !!!

Grafik spotkań na kwiecień:

10 kwietnia - Park Reagana wejście D przy ulicy Dąbrowszczaków (przy Krainie Zabawy)
17 kwietnia - AWF przy ulicy Czyżewskiego
24 kwietnia - Park Reagana wejście D przy ulicy Dąbrowszczaków (przy Krainie Zabawy)