Po dwutygodniowej przerwie i odpuszczeniu zawodów w Kamieniu Krajeńskim, zdecydowaliśmy się pojechać na kolejną edycję zawodów Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu, organizowaną tym razem, we wsi Hejtus, koło Pomieczyna, w pięknie położonej gminie Przodkowo. Tereny Pojezierza Kaszubskiego, chociaż bardzo piękne, po raz kolejny okazały się dla nas ciężkim orzechem do zgryzienia, szczególnie w kwestii nawigacyjnej, jak również kondycyjnej. Powróciły koszmary z Przywidza...ale po kolei...
Sobota zaczęła się wcześnie, Gosia z Bafi przyjechała autobusem na Suchanino, następnie zabraliśmy Pawła z Lupusem i wszyscy, zwarci i gotowi, około godziny 8:10 wyruszyliśmy Huskowozem w stronę Przodkowa. Niecałe 45 min jazdy i zagościliśmy na posesji Bazy Wypadowej "Hejtus", gdzie gospodarzem był "Przystanek Alaska". Tutejsza okolica przywitała nas mglista, wietrzną, deszczową pogodą i temperaturą powietrza w okolicach 3°C. W biurze zawodów dopełniliśmy formalności i z mapami w rękach wróciliśmy na pokład Huskowozu, aby w cieple i na spokojnie zaplanować trasę. Pierwsze wrażenia dosyć nieoczekiwane, sporo kręcenia będzie, ponieważ punkty kontrolne były rozrzucone po całej mapie. Wybraliśmy wariant "południowy", aby później wracając przez wieś Kolonia, zrobić północną część mapy. W szybkim tempie przebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę startu, mijając po drodze rozstawioną w całej okazałości ekipę "Przystanku Alaska". Nie powiem, na prawdę zazdrościliśmy im sprzętu, głównie wózków i sań. Na starcie zebrało się sporo osób, krzyk niesamowity, zresztą jak zawsze. Wysłuchaliśmy odprawy i wreszcie wystartowaliśmy!
fot. Agnieszka Mokwińska
Prostą drogą, łączącą Hejtus z Sianowską Hutą i po skręcie w lewo, w lesie docieramy do pkt 2. Tutaj krótkie spotkanie z Panem Husky, który pognał dalej na następny punkt. My również biegniemy, trochę pod górkę, po bagnistej drodze, zostawiamy na później punkt 3 i ruszamy szukać pkt 12 na skraju lasu. Przechodzimy przez gospodarstwa, łąki ogrodzone, mamy problemy z odnalezieniem punktu. Ponownie spotykamy Zbyszka z Ozim i wspólnie cofamy się do głównej drogi. Skręt w lewo, był faktycznie, wąska, leśna ścieżka przykryta grubą warstwą liści, pomiędzy ciasno rosnącymi drzewami, doprowadza nas na skraj lasu, następnie przez iglasty młodnik i zdobyliśmy pkt 12. Już na samym początku sporo się namęczyliśmy, a to dopiero początek. Zrobiliśmy nawrotkę po pkt 3 i lecimy na "ósemkę". Nasze szanse na wygraną topniały z minuty na godzinę...Nie wiedzieliśmy jednak jak tam konkurentki Izy, więc, mimo wszystko dzielnie napieraliśmy do przodu, z nadzieją na podium w męskiej kategorii. Znalezienie pkt 8, który znajdował się niedaleko od głównej ścieżki, również na skraju pola, nie sprawiło nam większych problemów. Wracając do głównej drogi, spotykamy wielu zawodników z kategorii na krótsze dystanse, którzy chyba szukali pkt nr 3. Z głównej drogi odbijamy w lewo w przecinkę leśną, która, jak się później okazało była drogą prowadzącą wprost na pkt 7. Jeszcze jedno zejście ze skarpy, trochę zamotaliśmy się na kolejnej błotnistej drodze, wbijamy w las, skok przez ciek i wspólnymi siłami zlokalizowaliśmy pkt 7, który znajdował się w rezerwacie przyrody "Smolne Błoto". Dobrze, że nie było większych opadów deszczu w ostatnich dniach, więc wydostanie się z torfowiska wysokiego, nie sprawiło nam problemów, choć, miejscami było grząsko. Wychodzimy na fajną, szeroką drogą, dość krętą, która doprowadziła nas do krzyżówki dróg, gdzie znaleźliśmy pkt 4. Jest nawet spoko, może zdobędziemy z Pawłem pudło. Skręcamy w lewo i po raz kolejny błotnistą drogą, po paru minutach podbijamy odnajdujemy pkt 9.
Jest fajnie, teraz tylko na pkt 14. Lecimy główną drogą w kierunku Sianowskiej Huty, wychodzimy z lasu, przechodzimy przez wieś i skręcamy w prawo w kierunku lasu, polem zbiegamy w dół, po lewej mamy gospodarstwa i pole ogrodzone, gdzie biegały konie. Przeskakujemy ciek, wspinamy na górkę, schodzimy z górki i nagle jesteśmy na krzyżówce czterech dróg. Głowimy się, i dalej mędrkujemy, i dalej.... gdzie my kur.. jesteśmy!! Ale "na rozstaju dróg stoi dobry Bóg, On wskaże Ci drogę..." jak śpiewał Piotr Kupicha z zespołu Feel. Zaczepiliśmy miejscowego człowieka, który podpowiedział nam jak się kierować na wieś Kolonia. Gruntową drogą, a później asfaltem, a następnie dalej gruntową drogą docieramy do pkt 14. Hurrra!!! Jak się okazało, po raz pierwszy w naszych startach w zawodach DT wyszliśmy poza mapę. Wstyd, jak z Sianowskiej Huty na Księżyc.Strata czasowa, szkoda gadać. Trzy godziny za nami, walczymy wspólnym tempem o zwycięstwo Izy w jej kategorii.
Wracamy się na krzyżówkę dróg, gdzie znajdował się pkt 4. Skręcamy w lewo i lecimy na Kolonię. Odnalezienie pkt 15 było łatwe i przyjemne. Chociaż ścieżka przez pole musieliśmy się domyślać i na skraju pola jest pkt. Zaczęło trochę padać, po drodze mijamy trening motocrossowy na pobliskim polu i kierując się na na wieś Borowiec, docieramy do pkt 10. Po drodze zrobiło się trochę międzynarodowo, mijamy Syberię, Brazylię i szeroką, błotnistą drogą kierujemy się na pkt 5, który jak się okazało, po naszych poszukiwaniach, był przesunięty i źle zaznaczony. Znalezienie zajęło nam parę minut i wydobywając z siebie resztkę sił, forsujemy finisz.Został już ostatni pkt 11. Znaleźliśmy wydeptaną ścieżkę, za oczkiem, która prowadziła przez pole. Na otwartej przestrzeni zaczęło mocno wiać, ale na skraju pola, znaleźliśmy pkt 11. Stawiamy sobie cel, dotrzeć na metę przed upływem 5 godzin. Do mety prowadziła prosta droga z paroma zakrętami, szybkie zbiegnięcie w dół i przeskakując przez rowy melioracyjne, zamoczyliśmy na koniec buty, wbiegamy na metę, którą Michał już składał. Obrazek, prawie częsty dla nas. Jeszcze brawa od pozostałych uczestników na mecie i możemy odetchnąć z ulgą. Czekamy na decyzję sędziów i okazało się, że Iza zdobyła 1 miejsce! A jednak warto było, pomimo tej wpadki, z wyjściem poza mapę, starać się do samego końca.
Na mecie czekała na nas Gosa z Bafi, która zajęła 4 miejsce!
Gosia z Bafi, 4 miejsce, kat. Fitness, 2:08
Iza z Piorunem, 1 miejsce, kat. LONG kobiety, 5:03
Paweł z Lupusem, 4 miejsce, kat. LONG mężczyźni, 5:03
Jacek z Rudym, 4 miejsce, kat. LONG mężczyźni, 5:03
W biurze zawodów zostaliśmy poczęstowani przepysznym barszczykiem, nuggetsami z kurczaka i pysznymi hamburgerami. Dziękujemy "Sklepowi po schodkach" za poczęstunek, a dodatkowo zaopatrzyliśmy się w domowej roboty smalec ze skwarkami. Wymiana spostrzeżeń i uwag z organizatorami zawodów, dekoracja i zbieraliśmy się w drogę powrotną.
Kaszuby po raz kolejny dały nam w kość. Dosłownie i w przenośni. Ciężki teren, wymagająca trasa i niesprzyjająca pogoda zrobiły swoje. Niestety powtórzył się koszmar z Przywidza, ale to nas nie zniechęca i już niebawem startujemy na zawodach Polskiej Ligi Dogtrekkingu w Toruniu. Z podniesionymi głowami i nauczką na przyszłość opuszczamy malowniczą krainę Kaszub i wracamy do domu.
Dziękujemy organizatorom za kolejną udaną edycję zawodów DT. Wspaniała atmosfera, solidna organizacja i fajna trasa. Zdecydowanie stwierdziliśmy, że były to jedne z lepszych zawodów w tym sezonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz