Sobota 22 czerwca 2013, kolejne zawody Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu. Tym razem trochę dalej - kierunek Chojnice.
Plan wyjazdu przygotowany, namioty, śpiwory, grill, itd, itd, itd już w samochodzie, psy też, to wsiadamy i jedziemy. Cel podróży pole namiotowe przy zaporze w Mylofie.
Na miejscu byliśmy ok 13:00, więc mamy dużo czasu na relaks.
Zaczęliśmy od rozłożenia namiotów, jeden 2 sekundowiec i drugi stary, ale jary i w miarę szybko rozkładalny. 10 min i gotowe.
Nocleg, przygotowany, czas na obiad. W roli szefa kuchni Jacek, a szef kuchni serwował karkóweczkę z grilla. MMMMMniam. Oczywiście pieski, też dostały swoją porcję i bardzo im smakowało.
Co prawda Piorun postanowił wcześniej zakopać swój kawałek w dołku, ale po chwili już dało się go zjeść (szef kuchni wpłukał w wodzie)
Ponieważ słońce paliło idziemy się trochę schłodzić. Okazało się ze psy są wyśmienitymi pływakami z instynktem ratownika. Ta kąpiel była rewelacyjnym pomysłem, aż chciało się pakować na zawody.
Właśnie, zawody. Najwyższa pora przygotować się do startu i ruszyć na spotkanie z kolejnym LONGiem.
Jedziemy do Klosnowa, jedziemy i jedziemy, wpadliśmy w leśną szutrową drogę, jedziemy i jedziemy, końca nie widać. W akcie desperacji mówię - Zawracamy, to droga do nikąd. Ale są jakieś zabudowania, zapytamy tubylca jak dojechać. Jedziemy jest i tubylec przy piwku. Iza pyta - Jak dojechać do Klosnowa. Tubylec - Jesteście w Klosnowie. Ufff. Ciąg dalszy dyskusji, jak zlokalizować właściwe miejsce, generalnie skończyło się na tym, że tubylec miał nadzieję na emocjonujące zawody walk psów, rozczarowanego zostawiliśmy nad butelka i dojechaliśmy na S/M.
Jesteśmy na miejscu, przywitanie ze znajomymi, szybka rejestracja i odprawa weterynaryjna. Lupus na sprawdzany chip - okaząło się, ze działa i to mój pies:)
Siadamy i ogarniamy mapę. Wszytko na niej jakieś takie kwadratowe i płaskie. Nie, to niemożliwe. Gdzieś musi być haczyk. Ale nie było, o dziwo. Trasa narysowana, patent z markerem zapożyczony od Zbyszka okazał się rewelacyjny.
Cały czas mieliśmy obawy, jak to będzie z popołudniowym startem i marszem wieczorem po lesie. Zobaczymy ...
Jeszcze szybko kilka zdjęć na pamiątkę i startujemy. Zbliża się 17:30.
Po odprawie, którą zakłóciły psy, jeszcze 10 min i startujemy.
START.
Poszły konie po betonie. Peleton na samym poczatku podzielił się na 2 grupy. Jedną czteroosobową ( Zbyszek i Sfora: Iza, Jacek i Paweł) i resztę. Odbijamy w lewo i ... Lupus stoi, kość strawiona, znaczenie terenu, wąchanie kwiatków. SUPER !!! Ale ruszył.
Lecimy dalej do 6, po drodze widzymy jeszcze Zbyszka, który już śmigał do następnego pkt. Docieramy na miejsce, buszujemy w paprociach za pkt. Jest.
W dole jest jeziorko. Idziemy, może psy się trochę schodzą, niestety, tak jak mówił Michał, dojścia nie ma.
Wracamy więc na szlak i do kierunek ptk. 13. Sprawnie docieramy na miejsce, a tu pusto. Pkt brak. Po 10-15 min przeczesywania okolicy, dzwonimy do Michała i okazuje się, że 13-ka jest dalej, a słupek z granicami oddziałów jest podwojony. Bomba. Lecimy dalej - jest. Znaleziony.
Zachodnia część mapy zaliczona przechodzimy przez tory i się nagle tłoczno zrobiło.
Zaliczamy kolejne pkt. Wszystko idzie zgodnie z planem, teren płaski, trasa "kwadratowa", więc nie da się zgubić. Dodatkowo potwierdzeniem, że dobrze idziemy był trop Zbyszka i Ozyrysa:)
Jacek nadaje ostro tempa.
Zaczyna się jednak ściemniać, a plan przewiduje dotarcie do pkt. 10 przed zmierzchem, czy zdążymy.
Zdążyliśmy. Okzałało się też, że od pkt. 10 idziemy do ostatniego naszego pkt. i S/M po trasie, którą jechaliśmy samochodem z pola namiotowego. Jesteśmy więc w domu. Jedyny problem to taki, że było jeszcze daleko - jakieś 7-8 km. Dodatkowo, po lesie zaczeła grasować leśna zwierzyna, budząć instynkt mordercy u Pioruna i Lupusa.
Jest 23:38 - jesteśmy na MECIE. O dziwo, nie jestesmy sami, jeszcze kilka ekip siedzi przy ognisku. Idealnie wpadlismy też na dekorację LONGa i pierwszy raz na podium ze Zbyszkiem:) Jeszcze był :)
Iza z Piorunem na 1 miejscu LONGa kobiet. Ja na 2. Start w Chojnicach można zaliczyć więc do udanych. Kolejne pkt. zdobyte.
NASZA TRASA
Po powrocie na pole namiotowe, szybki prysnic pod kranem, jedno piwko i spać.
A rano, rano relaks, pakowanie, śniadanko i do domu.